gru 27 2002

farciarz...


Komentarze: 5

Tak sobie dzis pomyslalem ,ze przeciez moze ja wcale nie powinienem byc nieszczesliwy...nie mam  w sumie tylko jednej najwazniejszej dla mnie rzeczy...a tak poza tym to wszystko jest o.k.... moze powinienem chodzic rozpromieniony po ulicach i usmiechac sie do kazdego napotkanego ludka...tak...matka mnie znosi mimo tego ze jestem nielada skurwysynem...jestem blisko konca tej jebanej szkoly...mimo cyrkow jakie wyczynialem ,nie zdalem tylko raz...(wierzcie mi - to istny cud...)...w sumie nigdy niczego materialnego mi nie brakowalo...hmmm...mam tez kumpli i kumpelki...zyje...(hjeh...)...no i jeszcze pare szczegolow...w sumie to wszystko razem do kupy wziete to w obecnym swiecie niebywaly...heh...fart...ale...moze...ja wcale nie chce byc farciarzem...?


 

kaneda : :
03 stycznia 2003, 13:52
czyżby lekka nutka optymizmu?:)
30 grudnia 2002, 19:34
spłętuje to tak: dobra notka..bardzo mi sie podoba...pozrawiam...
28 grudnia 2002, 10:48
aha. to bylo bardzo madre. mi sie wydaje ze nawet jak chcesz byc farciarzem (a jak dla mnie nie chcesz) to i tak bedziesz marudzil ze nie masz tego czego nie masz :) slicznie to ujelam. przeczytaj sobie "nad rzeka piedra usiadlam i zaplakalam" to cos dla Ciebie! poza tym zastanow sie nad tym usmiechaniem to wszystkim i sratata tym podobne, ja rozumiem ze zyczliwosc jest wazna, ale wiesz jacy sa ludzi - okropni :)
27 grudnia 2002, 22:52
bo to szczescie to w nas ssiedzi, a nie na zewnatrz:))
27 grudnia 2002, 22:39
hyh... żyjesz... nio tio rzeczywiście masz farta... ;) pozdrawiam...

Dodaj komentarz