melancholia...tak mozna nazwac to co dzis czuje...znudzenie wszystkim...zyciem...pustka...niechec...smutek...zawod...rozczarowanie...wszystko...a najbardziej samotnosc...glupi czlowiek...heh...bezwartosciowy..."...I'm just a stupid ,worthless boy..."....nie mam ochoty...pisac...
Znowu dno...znowu...jest do dupy...huiostwo...naprawde...to wszystko nie ma sensu...jezeli...kazdy mowi to samo...i zachowuje sie tak samo...to to chyba jest prawda..."zadowolony"...."nie chodzi...do szkoly"...heh...nie to nie smieszne...nie wiem co pisac...nie wiem co mowic...chwilowo koniec...nie mam ochoty juz dluzej...na nic nie mam ochoty...leze...i nie mam ochoty wstawac...nigdy wiecej...ale pewnie kiedys bede musial..
Dzis moze nie jest tak jak wczoraj...ale to nie znaczy wcale ze humor mi sie poprawil...tylko...to sie tak jakby stlumilo...wczoraj bylem...doslownie zaraz po tym co mnie doprowadzilo do takiego stanu...a dzis...chwilowo sie uspokoilo...ale wiem ze wroci...tak jest zawsze...cholera...a potem...potem...znowu bede udawal ze nic nie dostrzegam...ze jest o.k. i znowu stanie sie cos co znowu doprowadzi mnie do czegos takiego jak wczoraj...bezsens...
Zaczynam miec tego juz autentycznie dosc!! cale to moje pojebane zycie bylo ,jest ,i(jak widze...) bedzie gowniane...cholera...dno...po prostu...dno...i gdyby teraz w tym momencie ktos podsunal mi jakikolwiek gowniany narkotyk...najciezszy...najgorszy...niewazne...to bym wzial...i...bylbym skonczony jako czlowiek...ale moze juz jestem skonczony...kurwaaaa!!! teraz nawet wiara w anarchie...nic mi nie daje...wkrada sie zwatpienie...czuje ze zaczynam autentycznie pierdolic to wszystko...najchetniej odizolowalbym sie od wszystkich i wszystkiego...nie chce i nie potrzebuje nikogo!!...nie ,przeciwnie...ja bardzo czegos potrzebuje...tylko czy kiedykolwiek to znajde...? tak ,jestem pojebany...i byc moze takim jak ja nic sie nie nalezy...i wiem-tylko uzalac sie nad soba potrafie...a co innego moge zrobic?